Pierwszy zrobiony na szydełku według instrukcji bromby, która robi niesamowite misiaczki-zwierzaczki, są niesamowicie malutkie i mają słodki mordki. Zaczełam robić kolejnego dla siebie jako bryloczek do kluczy, ale jak to jest możliwe, żeby zgineło mi szydełko - no poprostu nie ma i nie mogę skończyć. Będę musiała pofatygować się do sklepu po kolejne:(
Mój jest bez makijażu, bo jest "tarmoszony" i konsumowany przez córcie.
Kolejne są szyte w wersi różowej.
Tu jako strażnik pieluszek i zabawiacz, aby moje dziecię miało zajęcie podczas przebierania bo wierci się niesamowicie.
Wersja niebieska.
w tle widać narzutę, którą nie wiem ile już szyje, bo ciągle coś jest nie tak a to się mi marszczy a to krzywo przeszylam. Wiem jedno nigdy więcej pikowania, jak dokończe napewno pokaże.
No i ostatnie białe misie Tildowe, chyba najwięcej pracy było przy nich. Syncia miś jest w przedszkolu, więc nie pozował do zdjęć.
W wersji dziewczęcej uszyłam sukienkę, ale taką którą da się ściągnąć, wyprać i wyprasować.
Życze wszystkim udanego tygodnia, mój będzie bardzo ciężki bo wracam do pracy po prawie roku urlopu. Strasznie martwie się o moja małą, bo ciężko nam idzie przestawienie się na inne jedzenie niż moje.
słodziaki :) biały misio skradł mi serce :)
OdpowiedzUsuńSłodkie misiaczki.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń